Zabójcy empatii

Kiedy jesteśmy w empatycznym kontakcie z sobą i drugim, czujemy przepływ, otwartość, uważność… Głęboki kontakt z emocjami i potrzebami - swoimi i drugiego człowieka - nawet jeśli oznacza odczuwanie pewnego dyskomfortu, pozwala nam na pełne odczucie bycia tu i teraz, połączenie z własną prawdą i doświadczanie przepływu życia. Mimo tego, że empatia jest predyspozycją, z którą przychodzimy na świat, wiele obecnych w naszej kulturze schematów reagowania utrudnia nam sięganie do tego zasobu. Zachowania, które utrudniają nam empatyczny kontakt bywają czasem nazywane “zabójcami empatii”. Wbrew pozorom są to całkiem “ zwyczajne” nawyki, sposoby reagowania, których doświadczamy często jako dzieci ze strony dorosłych - i często, nie będąc świadomymi ich blokującego wpływu, powielamy je w relacjach z innymi, czyniąc to w najlepszej wierze. Co to za reakcje?


Zabójcy empatii

Jeśli istotą empatii jest uważność na emocje drugiego człowieka, rozpoznawanie ich i ukrywających się za nimi potrzeb, “zabójcą empatii” jest każde zachowanie, które koncentruje się na czymś innym niż pozostawanie w kontakcie z tym, co jest. To słuchanie skoncentrowane na tym, by komuś “pomóc”, próbując zmienić to, co czuje. Wiele osób jest zdziwionych kiedy dowiaduje się, że jednym z takich zachowań jest… pocieszanie i doradzanie.

Wyobraź sobie jednak, że czujesz głęboki smutek po stracie ważnej dla Ciebie osoby lub możliwości (np. wymarzona praca czy podróż, o której od dawna marzyłeś). Dzielisz się swoim smutkiem z przyjacielem i słyszysz: “Nie martw się, wszystko będzie dobrze! Przecież będzie następna okazja, następna relacja, następne marzenie do spełnienia…” To prawda, wiesz o tym dobrze. Czy jednak zmniejsza to ból, który odczuwasz teraz, w momencie straty? Zignorowanie tych emocji na rzecz myśli o tym, że kiedyś miną, pozbawia cię głębokiego kontaktu z Twoim prawdziwym “tu i teraz”. I nie pomaga wcale świadomość, że osoba, która Cię pociesza, czyni to w najlepszej wierze.


Reakcje, które utrudniają empatyczne towarzyszenie

Thomas Gordon, autor popularnych książek poświęconych temu, jak budować relacje w rodzinie, mówi o “blokadach komunikacji”. Jeśli się im przyjrzymy, widać jasno, że owo “blokowanie” to nic innego, jak utrudnianie sobie i drugiemu empatycznego spotkania. Oto  lista takich zachowań. Niektóre z nich wydają się w sposób oczywisty utrudniać kontakt i empatię i wielu z nas czytając te komentarze będzie miało jasność, że nie są one wspierające. Gordon zamieścił jednak na swojej liście również takie zachowania, które wielu z nas wydają się na pierwszy rzut oka empatyczne. Żeby wyobrazić sobie, jak działają, przywołaj teraz w myślach ważną dla Ciebie sytuację, którą chciałbyś się podzielić z przyjacielem. Co czujesz, kiedy opowiadasz o czymś, co Cię głęboko porusza, i słyszysz w odpowiedzi jedną z poniższych reakcji?

  • Osądzanie, krytykowanie, dezaprobata
  • Obrzucanie wyzwiskami, wyśmiewanie, ośmieszanie

“No tak, czyli jednak nie jesteś dość zdeterminowana. Tego się obawiałam - zawsze zbyt łatwo odpuszczałaś”. “Spójrzmy prawdzie w oczy. Jesteś po prostu leniwa. A teraz będziesz płakać? I co, myślisz, że to coś pomoże?”.

  • Moralizowanie, głoszenie kazań
  • Pouczanie, robienie wykładu, dostarczanie argumentów

“Tak to się kończy, kiedy ktoś za bardzo buja w obłokach. Mówiłem Ci przecież, żebyś zeszła na ziemię. Liczy się to, co robisz, a nie to, co czujesz. Przecież ostatecznie tym, na czym ci zależy, jest osiągnięcie celu, prawda?”

  • Nakazywanie, komenderowanie, polecanie
  • Ostrzeganie lub groźba

“Przestań się pogrążać. Zajmij się lepiej pracą, to będzie znacznie bardziej konstruktywne”.

“Jeśli nie skupisz się teraz na tym, co masz do zrobienia, bo stracisz jeszcze więcej”.

  • Wypytywanie, krzyżowy ogień pytań
  • Doradzanie, sugerowanie, proponowanie rozwiązań

“Jak do tego doszło, że nie dostałaś tego awansu? Przecież było tak blisko! Zawaliłaś ostatnio jakieś ważne zadanie? Chyba dałaś kierownictwu do zrozumienia, że zależy Ci na tym awansie?”; “A może porozmawiasz z szefem i poprosisz go o kolejną szansę?”


Co właściwie chcemy zaoferować drugiemu człowiekowi?

Często wydaje nam się, że dzieląc się z drugim swoimi dobrymi radami dajemy mu konkretne, realne wsparcie. Warto jednak zatrzymać się, zanim to zrobimy, i zastanowić się: co jest celem tego kontaktu? Czy drugi człowiek przychodzi do nas po radę i pomoc, bo sam nie wie, co mógłby zrobić, czy chce się podzielić sobą, tym, z czym być może trudno mu jest samemu? Perspektywa Porozumienia Bez Przemocy - i wielu innych nurtów, które zajmują się m.in. pomaganiem - opiera się na wizji człowieka, który ma wszelkie zasoby potrzebne do tego, żeby sobie poradzić. Jeśli w danym momencie nie widzi rozwiązań i trudno mu podjąć decyzję, co dalej, jest tak prawdopodobnie dlatego, że w tu i teraz nie czas na rozwiązania, a na objęcie tego, czego doświadcza. Drugi człowiek dzieląc się z nami swoimi troskami i radościami zazwyczaj potrzebuje uważnego towarzyszenia, bliskości, poczucia bycia widzianym. Kiedy “napełni swój zbiorniczek” z zasobami, będzie w stanie podjąć decyzje, których potrzebuje. Jeśli zaś ktoś przychodzi do nas po radę, prawdopodobnie jasno to zasygnalizuje. Dlatego zanim zaczniemy “pomagać”, warto zadać sobie pytanie: czy rzeczywiście to jest moment na udzielanie pomocy? Jeśli tak, to jakiej? Z tej perspektywy warto spojrzeć na zachowania, które często są w naszej kulturze oceniane jako przyjazne, życzliwe, wspierające. Nawet jeśli płyną z takiej intencji, utrudniają empatię.

  • Interpretowanie, analizowanie, diagnozowanie

“Słuchając Cię mam wrażenie, że nie jesteś w kontakcie ze swoimi emocjami. Myślę, że może dlatego trudno Ci się dogadać z przyjaciółką, bo nie mówisz jej, co naprawdę czujesz”.

  • Chwalenie, aprobowanie

“Świetnie zrobiłaś mówiąc mu, co naprawdę myślisz. To jego sprawa, że nie umie sobie z tym poradzić - ty zrobiłaś najlepszą rzecz, jaką mogłaś!”

  • Uspokajanie, okazywanie współczucia, pocieszanie

“Nie martw się, wiesz przecież, że mu przejdzie. Zawsze przechodzi”. “To straszne, przez co przechodzisz w tym związku. Te jego ataki szału są przecież przerażające. Współczuję Ci”. “Wiem, że to okropne mieć mamę w szpitalu, ale na pewno jakoś się to ułoży. Dasz radę, nie jesteś sama”.

  • Odwracanie uwagi, dowcipkowanie, zabawianie

“Faceci! Przecież wiadomo, że oni nie mają uczuć! Nie przejmuj się, chodź, idziemy na drinka.”


Nie oznacza to, że mamy zrezygnować z humoru, pokazywania innej perspektywy czy dzielenia się swoją wiedzą. To zasoby, do których warto sięgać, kiedy osoba, której towarzyszymy, jest w kontakcie ze sobą i sygnalizuje, że jest gotowa “pójść dalej” z naszym wsparciem. Jeśli jednak chcemy potraktować kontakt i empatyczne towarzyszenie jako punkt wyjścia, powstrzymajmy się od interpretowania, doradzania, pocieszania czy zabawiania. Czasem jest to niezwykle trudne - słysząc o tragedii bliskiej osoby często sami potrzebujemy empatii, doświadczając własnego smutku, strachu i niezgody. W takiej trudnej sytuacji współczuć, ale nie ratować - to prawdziwe wyzwanie, jednak jego podjęcie jest na wagę złota i niesie w sobie potencjał pięknej, prawdziwej bliskości, w której jest gotowość na bycie razem w każdych okolicznościach - również takich, których nie sposób zracjonalizować czy skontrolować. Taka sytuacja to moment, w którym spotykamy się w swojej i czyjejś vulnerability - kruchości, bezradności, prawdzie emocjonalnej, która nie poddaje się manipulacji i prowadzi do głębokiej obecności i bliskości. To również moment, aby dać empatię nie tylko komuś, ale też samemu sobie, pamiętając, że empatia oznacza uważną, życzliwą obecność - jest zatem przeciwieństwem uciekania od tych emocji. Kiedy jest to dla nas bardzo trudne, zdarza nam się wpadać w kolejne pułapki, np. opowiadanie o sobie.

Kiedy słysząc drugą osobę masz ochotę powiedzieć “Ojej, mam tak samo!” - i zacząć opowieść o swoim doświadczeniu - zatrzymaj się i zastanów, jaka jest Twoja intencja. Czy dzieląc się teraz swoją historią rzeczywiście pomożesz drugiemu skontaktować się z tym, co jest dla niego żywe? Czy zaoferujesz mu swoją autentyczną, pełną wrażliwości obecność?


W pułapce strachu

Strach przed własnymi emocjami, szczególnie przed bezradnością (kiedy towarzyszymy komuś w jego trudnym doświadczeniu) i przed nieznanym (kiedy doświadczamy drugiego człowieka jako innego od nas, wybierającego rozwiązania, które trudno nam zaakceptować) często bardzo utrudniają empatyczny kontakt. Strach przed nieznanym powoduje, że w naszej głowie powstaje rozróżnienie “swój - obcy”. Stąd już tylko krok do tego, by wybrać strategie podsuwane przez rozszalałe szakale w naszej głowie. Kiedy się boimy, łatwo nam również uciekać od własnych emocji, sięgając po przekonania, które pozwalają nam racjonalizować całą sytuację - np. szukając winnych czy wskazując, że sytuacja jest tak złożona, że nie mamy w niej nic do zrobienia. Na przykład towarzysząc dziecku, które doświadcza trudności w szkole, możemy powtarzać sobie, że “system edukacji jest tak źle zorganizowany, że nic się nie da zrobić”. Takie przekonanie utrudni nam empatyczne spotkanie z dzieckiem, któremu możemy przecież zaoferować albo niekończące się - i niewiele znaczące - wyrazy pocieszenia, albo swoją empatyczną, uważną, ciepłą obecność.


Jak zatem zostać przy kimś, nie wpadając w pułapki, które tylko pozornie są empatią?

Wśród praktyków Porozumienia Bez Przemocy określa się czasem empatię dla drugiego człowieka jako “przebywanie w czyimś domku”. Pomaga to pamiętać, że empatia to towarzyszenie komuś, kierowanie swojej nieoceniającej uwagi na jego doświadczenie. Kiedy słuchając drugiego doświadczamy silnych emocji, kiedy koncentrujemy się na nich, wygłaszamy swoją opinię, chcemy wpłynąć na sytuację drugiego człowieka - jesteśmy z powrotem “w swoim domku”. Kiedy przebywam “u siebie”, daję empatię sobie. Kiedy przebywam u kogoś, oferuję swoją obecność jemu. Chcąc towarzyszyć komuś empatycznie, warto zatem zadawać sobie pytanie “w czyim domku jestem? Jak chcę tam przebywać z drugim człowiekiem?”.