Mam czas dla siebie, czyli masz babo placek
Życie to życie. Nie zawsze bywa usłane różami, chociaż, owszem, czasem się zdarza. Ale i tak dla każdej z nas będzie znaczyło to coś innego. Dla mnie to poczucie przepływu i takiej pewności, że jestem w dobrym miejscu i czasie, że wszystko samo się układa, a wszechświat sprzyja. Tak właśnie czułam się w ubiegły weekend, kiedy wszystkie elementy „układanki” zaczęły łączyć się w jedną całość. Wnioski z pracy z moimi Klientami coachingowymi, obserwacje własne, z pomysłem jak usprawnić „bycie w niedoczasie”, niczym składniki na dobre ciasto, zaczęły się ze sobą nieźle komponować. W efekcie pojawił się nowy projekt – 5-dniowe Wyzwanie, które nazwałam „Godzina dla siebie”, chociaż nie do końca chodzi mi o konkretny przedział czasu, a bardziej o to, jak codziennie wygospodarować świadomie czas dla SIEBIE.
Nakręcona pomysłem, ale też złożoną obietnicą mojej najstarszej klientce (p. Ani, lat 76), która dopiero teraz uczy się dawać sobie prawo do odpoczynku i przyjemności, rzuciłam się do roboty, od razu na głęboką wodę, by po raz pierwszy w życiu stworzyć własnoręcznie stronę projektu. Duma rozpierała mnie ogromna, tak więc gdy tylko ukończyłam, wrzuciłam jeszcze gorący post, w nocy na FB. I nie uwierzycie, z czym przyszło mi się zmierzyć. Z zarzutem o plagiat, czyli kradzież. O, nie! Miało być ciasto, a nie zakalec. Zatkało mnie kompletnie, tym bardziej, że reakcja tej osoby była natychmiastowa (5 minut po moim ogłoszeniu wyzwania), a następnego dnia rano dostałam maila, że sprawa jest u prawnika.
Sama będąc mediatorką, wielokrotnie pomagałam ludziom znaleźć rozwiązania przeróżnych konfliktów. I wiem, że buzujące nienazwane emocje, nie są najlepszym doradcą. Natychmiastowe oskarżenia, krwiożercze myśli, chęć zemsty i ukarania drugiej strony (znamy to wszyscy, oj znamy!) niczego nie rozwiązują i prowadzą do niepotrzebnej przemocy i frustracji. Nie tędy droga. Wiem też, że trudno być mediatorem we własnej sprawie. Czy to patowa sytuacja? Na pewno nie!
W każdym razie postanowiłam przemianować Wyzwanie na „Mam czas dla siebie”, który to tytuł jeszcze lepiej oddaje ideę projektu.
Startujemy 24 sierpnia, we środę, zaczynając od zaledwie jednej minuty i dzielnie kontynuujemy trening przez 5 dni (a może i dłużej) ;) Żadna z Was nie powie, że nie da się znaleźć minuty dla siebie, prawda? I każdego kolejnego dnia będziemy zwiększały dawkę – z miłością i wyrozumiałością dla siebie i dla innych rzeczy, które być może poleżą trochę odłogiem. Wszystkie zapisane osoby będą aktywnie współtworzyły to Wyzwanie. Nie aspiruję do bycia tutaj żadnym „guru od czasu dla siebie”. Przyznaję, że sama mam z tym problem, chociaż odnotowuję postępy (Oł je! Jest dobrze!). Dlatego z radością skorzystam z Waszych pomysłów i doświadczeń. W grupie siła!
Masz ochotę dołączyć? Jesteś gotowa na „Mam czas dla siebie”? Znasz kogoś, kto mógłby skorzystać? Zapisz się już dzisiaj! Podziel się Wyzwaniem z przyjaciółką, mamą, babcią!
W każdym wieku zasługujemy na CZAS dla SIEBIE.