Wstyd i odwaga w szkolnej ławce

To zatrważające, jak wiele dorosłych osób pamięta bolesne i przykre doświadczenia z okresu szkolnego. Wychowanie poprzez zawstydzanie kształtuje osobowość młodego człowieka, negatywnie wpływa na jego poczucie wartości, wiarę w siebie i odwagę bycia autentycznym w dorosłym życiu. Skutkiem często jest agresja, bierność, uzależnienia i brak odpowiedzialności za swoje życie.

Alternatywą jest edukacja w duchu empatii, dzięki której rośnie świadomość siebie, pojawiających się uczuć i potrzeb, co z kolei sprzyja budowaniu zdrowych relacji opartych na wzajemnym szacunku, słuchaniu siebie i innych, zaufaniu i odważnym wyrażaniu siebie.

Czym jest i skąd się bierze wstyd?

Wstyd jest jedną z najsilniejszych ludzkich emocji. Są tacy, którzy uważają, że wstyd jest emocją wrodzoną. Mi bliższe są przekonania, zgodnie z którymi odczuwanie wstydu uwarunkowane jest przede wszystkim kulturowo i społecznie. Wstyd wzmacniany jest w procesie wychowywania i socjalizacji. Niestety, to właśnie w rodzinie, a potem w szkole, podczas gdy na najwcześniejszym etapie swojego życia młody człowiek konfrontuje się z różnymi wartościami, mechanizm zawstydzania wykorzystywany jest często do kształtowania jego osobowości. I to wykorzystywany przez najważniejsze w tym okresie autorytety, czyli rodziców, nauczycieli, a także rówieśników.  Często nie wprost - przez rozmowę, dialog, ale przez mimikę, gesty, niedomówienia czy kary.

Wstyd można definiować na wiele sposobów. W tle zawsze jest lęk przed negatywną oceną, odrzuceniem i brakiem akceptacji. Wstyd to także doświadczanie odsłaniania się (za: Ernest Kurtz). Z kolei Patricia i Ronald Potter-Efronowie (w książce Letting go of shame) zwracają uwagę, jak złożonym zjawiskiem jest wstyd: „To coś więcej niż uczucie. To zespół reakcji organizmu (takich jak pochylenie głowy w dół czy rumieniec), połączony z możliwym do przewidzenia działaniem (takim jak ukrycie się czy wycofanie z kontaktu z innymi), przykrymi myślami (takimi jak „Jestem do niczego”) i rozpaczą w duszy. Jeszcze inna trafna definicja wstydu jest taka: jest to bolesne przeświadczenie o własnej zasadniczej ułomności jako istoty ludzkiej (za: Anna Dodziuk).

Jakie myśli, emocje i zachowania pojawiają się pod wpływem wstydu?

Odczuwanie wstydu obniża poczucie własnej wartości, powoduje, że przestajemy wierzyć w siebie. Uważamy się za osoby bezwartościowe, nie mające nic ciekawego do powiedzenia. Zaczynamy się izolować od innych, gdyż nie uważamy siebie za wystarczająco interesującą osobę. Jesteśmy przekonani, że inni są lepsi i mają lepiej. Bezustannie się porównujemy. Wstyd to jest wiara we własne wady i brak przyzwolenia na przynależność do innych grup – wierzymy, że na to nie zasługujemy. Jesteśmy bardzo nieszczęśliwi.

Przerażające jest też to, że odczuwany wstyd przekazujemy innym. Niedowartościowany człowiek będzie poniżał innych ludzi, a niedowartościowany rodzic będzie krytykował swoje dziecko. Tak powstaje epidemia. Doskonale ujęła to Małgorzata Halber, która napisała, że XX wiek był wiekiem nerwic i histerii, a wiek XXI jest wiekiem depresji i nałogów.

Wstyd to niesłychanie bolesne i raniące uczucie, nikt nie chce go czuć. Stąd uciekamy się często do różnych mechanizmów i zachowań obronnych, które na krótką metę wydają się być skuteczne. Należą do nich: zaprzeczanie i znieczulanie się/odcinanie się od „czucia” i nazwania przeżywanych emocji; wycofanie – unikanie miejsc i ludzi, rezygnacja z kontaktów i otwartości, izolacja; złość, obwinianie innych lub siebie; perfekcjonizm i nieustające dążenie podokazywania się z idealnej strony; wywyższanie się i poniżanie innych, ciągłe porównywanie się na własną korzyść; popadanie w przeróżne nałogi (alkohol, zakupy, sprzątanie, seks, Internet, objadanie się…)

Moc empatii w stawaniu się odważnym, wrażliwym i autentycznym sobą

Jeżeli istnieje jakieś uniwersalne lekarstwo na wstyd to jest nim niewątpliwie empatia. Empatia, rozumiana jako czuła obecność drugiej osoby. Bez oceniania, bez doradzania, oparta na uważnym byciu i słuchaniu. Taką łagodność możemy też dawać sobie sami. Wstyd zawsze rozpuszcza się w połączeniu z empatią, wrażliwym i delikatnym słuchaniem siebie. Mówmy też o wstydzie innym, on wtedy znika. Bardzo ważne jest ćwiczenie tzw. świadomości krytycznej, polegającej na budowaniu zdrowego dystansu do komunikatów, przekazywanych przez media czy autorytety. Ważne jest tylko to, co służy każdemu z nas indywidualnie.

Odwstydzanie należy zacząć od siebie. Ważne jest żeby dostrzec i docenić swoją odrębność i niepowtarzalność.  Przestać porównywać się z innymi. Dać sobie ogromną dawkę akceptacji i współczucia. Wówczas możliwe będzie przekazanie dobrych wzorców naszym dzieciom.

Otwarte mówienie o tym, co czujemy, opieranie się na faktach, a nie na ich interpretacji, docieranie do sedna swoich potrzeb – to klucze, które otwierają nas na szczery kontakt i bliskość w relacjach, przynależność i miłość.

Jesper Juul – duński pedagog i psychoterapeuta, w jednej ze swoich książek „Kryzys szkoły” – zachęca nauczycieli do odsłaniania się i mówienia wprost o swoich uczuciach. To samo dotyczy rodziców. Dzieci uczą się poprzez naśladowanie zachowań dorosłych.

Jak zachęcać dzieci (w domu i w szkole) do odwagi, do bycia sobą?

Przede wszystkim warto pamiętać, że przykład idzie z góry, a dzieci są bardzo dobrymi obserwatorami. Ważne jest, by były widziane i rozumiane w całej swojej złożoności, a nie poprzez pryzmat dopasowywania ich do naszych wyobrażeń.

Bardzo pomocne praktyki to: Słuchanie wszystkich głosów, umawianie się na wzajemny szacunek, nie krytykowanie się, brak oceny, inspirowanie do tworzenia samodzielnych projektów, rozwiązywanie na bieżąco konfliktów, wprowadzenie mediacji NVC do szkół, przekazanie odpowiedzialności dzieciom za kształtowanie lekcji, docenianie inicjatyw, równe traktowanie, autentyczne zainteresowanie (a nie tylko kontrolowanie stopnia wykonanych zadań) i wymiana – czerpanie z wzajemnych doświadczeń, uczenie się od siebie.

Jesper Juul podaje dobry przykład bycia w autentycznym kontakcie, bez wartościowania: 2-letnie dziecko bawi się na zjeżdżalni i woła do mamy: „Mamo, patrz!” – to jest właśnie to, czego dzieci od nas potrzebują – bycia zauważonymi.

I wystarczy, kiedy mama odpowie: „Hej, widzę cię”. Może też dodać: „Widzę, że ta zabawa sprawia ci dużo radości, ale też odrobinę się boisz, prawda?” W ten sposób pomagamy dzieciom być w kontakcie ze swoimi uczuciami poznawać słowa, które opisują aktualny stan ducha. Natomiast dużo rodziców zaczyna od razu chwalić: „Świetnie ci idzie, dasz radę!” chociaż dziecko wcale o to nie prosi (J.Juul, "Zamiast wychowania".

I choć może to być na początku trudne – zatrzymajmy się na moment i powiedzmy, co obserwujemy.

Zachęcam do codziennej praktyki :) Zobacz też warsztaty "Od wstydu do odwagi".

Autorka: Beata Kosiacka